Relacje z wypraw na rybowanie

Autor relacji: Wróć do listy relacji
Data publikacji:  Dodaj swoją relację
Tagi relacji:mormycha mormyszka spławik na blaszkę wędkowanie pod lodem Jezioro Przytomne zima pinka ochotka


Rybowanie pod lodem na Przytomnym

Gdzie: Jezioro Przytomne - PZW Okręg Płocko-Włocławski - obejrzyj na GoogleMaps
Kiedy: 07 marca 2010

W piątek po pracy jak zwykle odpoczywam. Nagle dzwonek do drzwi, wstaję, otwieram, to sąsiad Wojtek, w ręku trzyma odpoczywariusze 0,66 o smaku chmielowym i mówi: "Jedziemy w niedzielę".

Widząc w jego ręku przepustkę, zapraszam do ustaleń wyjazdu. Wojtek dostał zadanie zakupu ochotki i pinki oraz ewentualnej zanęty. Moje zadanie to przygotowanie sprzętu. W sobotę wieczorem powtórka z odpoczywariusza i dopieszczanie swoich wędek. Jeszcze bezpieczeństwo na lodzie, nie znamy jeziora i grubości lodu, więc dopakowujemy linkę 20 metrów do ewentualnej, tfu tfu ..., ewakuacji. OK. Gotowi.

Umawiamy się na 5:00 rano, niedziela, siódmy marca. Jak zwykle punktualnie o czasie przy samochodzie, szybkie pakowanie sprzętu i wyjazd. Po drodze rozmowy i marzenia o dużej rybie. Ustaliliśmy kto łowi jaką metodą i na jakie przynęty. No jesteśmy gotowi. Ja będę łowił na blaszkę, a Wojtek na mormychę.

6:00 jesteśmy na miejscu - już tam kiedyś byliśmy latem, więc wiedzieliśmy gdzie jechać. Zaparkowaliśmy nad brzegiem lasu i idziemy. Mamy do przejścia jakieś 100 metrów trudnej, zasypanej dróżki do jeziora. No ale powietrze i widoki, nie trzeba gadać... Uginają nam się nogi pod widokiem ośnieżonych drzew. Jest czad.

Dochodzimy do jeziora. No teraz jaja, który pierwszy wejdzie na lód i sprawdzi grubość tafli pierwszym wierceniem? Wojtek ubrany na cebulkę rusza. Ha ha ha. Pierwszy krok i delikatny trzask lodu, ale wytrzymał i twardo stoi, to tylko trzask. Ha ha ha. Kolejne 3 kroki i zaczyna wiercić. Lód bezpieczny - 15 cm.

Wiercimy otwory, sześć dziur co pięć metrów do środka jeziora. Lód jednakowej grubości, głębokość od metra do dwóch. Wędki w dłoń i ruszamy na wielką rybę. Ja zaczynam od trzcin, blaszką za okoniem, Wojtek od środka jeziora nęci i tłucze mormychą. Po spenetrowaniu dziury przenosimy się do następnej i tak co 15 minut... i nic, ani u mnie ani u niego, po prostu nic, pustynia.


Po godzinie łowienia zaczynamy kombinować. Wojtek uparcie dłubie mormychą, ja zmieniam na spławik. Pierwsze 10 minut i jest na spławiku pierwsze branie, zacinam - malutki krąpik, ale nie o to chodzi. Zakładam na haczyk trzy czerwone pinki, spuszczam zestaw na dół i jeszcze nie doszedł do dna, gdy spostrzegłem branie, zacinam, jest fajna płoć!

Wojtek nadal mormycha. Ja znowu opuszczam ta samą przynętę na dno, 2 minuty i jest płoteczka. Kątem oka widzę jak Wojtek biegnie do wiaderka ze sprzętem wymienić zestaw na spławik. Dzielimy się pinkami i on leci do swoich dziur. Po chwili słyszę: "Jest k... jest!!!"











Przez jakąś godzinkę fajna zabawa, zapominamy o zimnie, adrenalina działa. Większość to płoteczki, od czasu do czasu jakaś większa i krąpiki. Później, jak ręką odjął. Przez następną godzinę już tylko walka o rybę - ciężko było wyjąć po jednej płoteczce.

Kończymy, przynęta do wody i pakujemy sprzęt. Po drodze do domu jeszcze emocje i wrażenia po fajnej zabawie. Wyjazd udany. Polecamy łowienie z pod lodu, jak biorą jest czadowo.

Pozdrawiamy. Połamania kija!
Groszek i Woyti.

A poniżej krótki filmik z tej wyprawy:


Wróć do listy relacji
Dodaj swoją relację


Średnia ocen: (5.00 / 5.00)

Oceń i skomentuj tę relację

Punkty
0 1 2 3 4 5
Twoje imię lub nick
Twój komentarz

Ocenił: Anonim2012-08-31 01:28:47 | ocena = 5

Ocenił: Anonim2010-07-02 20:42:59 | ocena = 5