Artykuły o rybowaniu
Data publikacji: 2010-09-03 23:28:03Dodaj swój artykuł
królowa ryb wędkowanie wędkarstwo wczasy nad wodą Sielpia ośrodek wczasowy teściowa leszcz płoć matka zalew pomost opowiadanie dowcip teściowa |
Królowa Rybowania - czyli teściowa na rybach
Goni facet babę i bije ją sękatą dechą. Z daleka dobiega głos innego mężczyzny:
- Człowieku co robisz? Dlaczego bijesz tą kobietę?
W odpowiedzi:
- To nie kobieta, to teściowa!
- Aaaa... To wal pan kantem!!!
Taki stereotyp miłości do teściowych panuje w naszym społeczeństwie. Ja natomiast chciałem pokazać, że nie musi wcale tak być. Jestem w miarę normalnym facetem, który kilkanaście lat temu wpadł na pomysł i zakochał się. O skutkach tego pomysłu nie muszę wiele mówić. Zdobyłem żonę Małgosię a wraz z nią pojawiła się w moim życiu Królowa Matka Dorota. Teściową znałem oczywiście już jakiś czas wcześniej. Zawsze była dla mnie wyrozumiała. Wielokrotnie broniła mnie, gdy po powrocie z rybowania, spóźniałem się na spotkanie z moją narzeczoną. Tłumaczyła swojej córce:
- Dziewczyno to dobrze, że facet ma jakieś hobby. Nie próbuj z tym walczyć. Lepiej, jak sobie kilka godzin w tygodniu porybuje, niż pójdzie niewiadomo z kim na wódkę i dziwki. Wyjazd na ryby to tak, jakbyś miała nad facetem pełną kontrolę. To tak jak by był zdalnie sterowny, jak by miał zainstalowany GPS. Zawsze masz go tam gdzie chcesz, zawsze jeździ w te same miejsca, zawsze z tym samym kumplem, zawsze zabiera te same wędki i ubrany jest jak nie boskie stworzenie. - Tak mówiła mądra kobieta.
Po ślubie z Małgosią, Królowa Matka nie tylko pozostała wyrozumiała, ale stała się w dodatku kumplem, który bronił mnie przed niezadowoleniem mojej żonki i odbywał ze mną wyprawy wędkarskie. Najczęściej z teściową rybowaliśmy na wakacjach, na które często jeździliśmy całą rodziną.
Pierwsze nasze wspólne rybowanie odbyło się na pomoście w miejscowości Sielpia nad zalewem o tej samej nazwie. Na ryby teściowa wybrała się jako osoba towarzysząca. Z ośrodka wczasowego udaliśmy się bezpośrednio do sklepu, zaopatrzyliśmy się w kilka browarków i tak wyposażeni dotarliśmy na pomost. Zanim rozłożyłem wędki Królowa zapragnęła też rybować. Ponieważ zawsze na ryby zabieram nadmiar sprzętu, nie miałem problemu ze spełnieniem tej prośby. Złożyłem „Kluszczowi” (tak nazywa Królową mój teść) prostego bacika. Założyłem robaczka i zestaw wylądował w wodzie. Ja rzuciłem swoje dwa na grunt. Chciałbym dodać, że na pomoście nie byliśmy sami. Rybowało tam kilkunastu wędkarzy i oczywiście nic nikomu nie brało. Ja, jak i wszyscy moi koledzy po fachu, patrzyliśmy na Królową z lekkim uśmiechem – przecież, jako fachowcy, to my wędkowaliśmy prawidłowo, rzuciliśmy swoje zestawy daleko od pomostu i oczywiście na grunt. A Dorotka łowiła na „bata” w dodatku trzy metry od mola i bardzo blisko trzcin na płytkiej wodzie. O, jak bardzo się tego dnia myliliśmy.
Nagle spławik Królowej lekko podskoczył i poszedł pod wodę. Krzyknąłem tylko:
- Matka tnij !!!
Teściowa fachowo przycięła, wędka lekko się zgięła i za chwile na pomoście wylądowała dwudziesto centymetrowa płoć. Po kolejnym lądowaniu zestawu w wodzie może upłynęło pół minuty a Królowa ma kolejne branie i kolejna płoć ląduje na pomoście. W kwadrans „Kluszcz” wyjmuje z wody 7 ryb a my, fachowcy, w dalszym ciągu jesteśmy na zero. Jednak nikogo z nas to nie zniechęca i dalej gruntujemy daleko od brzegu.
Brania płoci ustają. Na zalewie kompletna flauta. Nagle spławik Królowej lekko odjeżdża a następnie klasycznie się wykłada. Królowa zacina. Wędka wygina się w łuk. Teściowa krzyczy:
- Synu co ja mam robić? Nie utrzymam!!!
Odpowiadam:
- Mamo tylko spokojnie, daj jej się wyszaleć i odciągnij ją delikatnym ruchem od trzcin. Pod żadnym pozorem nie luzuj żyłki, bo zrobi kozła i się wypnie, a haczyk masz mały. Podciągaj ją delikatnie do pomostu.
Królowa zastosowała się do zaleceń i po krótkiej walce w podbieraku wylądował półtorakilogramowy leszcz.
Na pomoście jakby we wszystkich rybowańców rąbnął piorun. Wszyscy ściągnęli swoje gruntówki i przerobili je na spławiki. Ale niestety, leszcz Królowej był ostatnią rybą złapana tego wieczora.
Gdy opuszczaliśmy nasze stanowisko Królowa Matka żegnana była owacjami na stojąco. Wszyscy byli zdziwieni, że taka super może być teściowa. Następnego dnia na deptaku w Sielpi „Kluszcz” był rozpoznawalny a ja słyszałem szepty:
- Ty wiesz. To jest teściowa tego grubszego. Gość ma szczęście. Ekstra żona i super ”Królowa Matka”...
Uzależniony od rybowania,
Maciek F.
P.S. Już niebawem kolejny artykuł pt. „Wędkarskie przygody Magdy - czyli szczęki Arabów opadły”
Wróć do listy artykułów
Dodaj swój artykul
Oceń i skomentuj ten artykuł
Ocenił: 2/102016-04-24 21:08:07 | ocena = 0
C...hu...jowe
Ocenił: jantek512014-04-02 20:47:33 | ocena = 5
świetne opowiadanie!
Ocenił: janusz132013-12-08 12:32:01 | ocena = 5
Ocenił: Anonim2011-07-22 16:42:28 | ocena = 5
Ocenił: Anonim2010-12-08 13:39:08 | ocena = 5
;-)))
Ocenił: Spokojny2010-10-10 15:05:26 | ocena = 5
No i nawywijała Ci Królowa Matka , cieszy mnie to bo moja ma podobny charakter.
pozdrawiam Grzegorz
Ocenił: rybowanie.pl2010-09-03 23:41:02 | ocena = 5
Jak zwykle tekst extraklasa!!!