Artykuły o rybowaniu

Autor artykułu:  Wróć do listy artykułów
Data publikacji: Dodaj swój artykuł
Tagi artykułu:wędkowanie wędkarstwo zabijanie zabieranie ryb no-kill rzeka Warta wędkarski savoir a vivre zachowanie nad wodą


Pożeracze Rybiego Mięsa

Jest sobota późny, wiosenny wieczór. Ja i Marek wracamy znad naszej kochanej Warty, która i dzisiaj była dla nas hojna. Jak zwykle prowadzimy bardzo ożywioną rozmowę miedzy innymi liczymy ile sztuk i jakie gatunki ryb złowiliśmy. Okazało się że jest tego naprawdę sporo. Marek złapał trzy ponad kilowe jazie, osiemnaście całkiem przyzwoitych płoci. Ja nie byłem gorszy i zapiąłem ponad trzydzieści płotek, dwa spore krąpie i mojego rekordowego, dwu kilogramowego klenia, który rąbnął w picker’a pod wieczór. A podczas holu myślałem, że to bóbr, których nad Wartą jest ostatnio sporo. Uśmialiśmy się z Markiem z tego niedoszłego bobra. Mógłbym jeszcze bardzo długo opowiadać jak z moimi przyjacielem przeżywamy każde wędkowanie, nawet to bez wyników, jednak nie będę was zanudzał bo zmierzam zupełnie do czegoś innego.

W niewielkiej odległości od naszych stanowisk łowił płocie wędkarz a raczej pseudo wędkarz, który też osiągnął całkiem dobry wynik. Jednak on, w przeciwieństwie do nas, wszystkie zdobyte ryby wsadził do foliowej torby i zabrał. Drodzy koledzy, zwracam się z tym pytaniem tylko do prawdziwych wędkarzy, jak mały trzeba mieć rozmiar mózgu aby mordować ryby, które właśnie odbywają tarło albo są zaraz po nim?
Podobnych przykładów mogę podać naprawdę sporo. Którejś zimy na przełomie stycznia i lutego pojechałem pospacerować nad Wartę. Wędkowało tam wielu wędkarzy. Z ogromnym zainteresowaniem przyglądałem się czy coś im bierze i jakie ryby łowią. Nagle jeden spinningista zapiął na błystkę pięknego sandacza, a właściwie to raczej Panią Sandacz, tak na oko 3 – 4 kg. Samicę poznałem po ogromnym brzuchu, który z całą pewnością mógł być wypełniony już ikrą. I jak myślicie co zrobił Pan Spiningista? Normalnie (o zgrozo) wsadził Panią Sandacz do foli i schował w torbie. Na moje delikatne wspomnienie o okresie ochronnym, usłyszałem kilka niezbyt miłych słów i obietnicę, że jak się zaraz nie zmyję to Pan Spiningista i jego kolesie przyłożą mi coś na dowidzenia. Żałuje tylko, że było ich czterech, bo gdyby było ich dwóch to pływaliby razem z sandaczem.

W swoim długim wędkarskim życiu widziałem i przeżyłem naprawdę sporo, ale to co zobaczyłem w Pogorzelicy łowiąc na kanale łączącym jezioro z morzem przekracza wszelkie możliwe normy. Zdarza się, że na kanale leszcze, i to naprawdę potężne leszcze, brały aż serce się radowało. Zabawa była na sto fajerek. Jednak radość i zabawę popsuli mi kolejny raz pseudo wędkarze, którzy potrafili wyjąć z wody po trzydzieści dwukilowych leszczy i wszystkie je zamordować tylko dla rybiego mięsa. Patrząc na taką rzeź nie wytrzymałem i zapytałem jednego z nich: Panie po co wam sześćdziesiąt kilo rybiego mięsa, smażalnie macie czy co? Rzeźnik odpowiedział, że on lubi ryby, a na dodatek ma dużą rodzinę. Ludzie jaką wielką trzeba mieć rodzinę aby rozdać a przede wszystkim zjeść tyle ryby !!!

Kolejny przykład. Styczeń Warta. Patrzymy z Markiem jak jeden wędkarz łowiąc na przepływankę wyciąga za płetwę sandacza ok. 1,2 kg - oczywiście co robi? Ładuje go do foli i szybciutko do torby. Nie wytrzymałem i Pan Przepływanka dostał dwie możliwości, że albo on albo sandacz wyląduje w wodzie…

Podobny proceder zabierania z łowiska wszystkiego co się złowi, niezależnie od wymiaru czy okresu ochronnego dokonywany jest wszędzie. Apeluje do wszystkich prawdziwych kolegów, którzy naprawdę kochają nasze hobby. Reagujmy! Nie pozwólmy mordować. Jak nie powstrzymamy tych wszystkich „killer wędkarzy” to za parę lat będziemy łowić przed telewizorem na play station, a wędkę zamienimy na joysticka. Jednocześnie zwracam się do pożeraczy rybiego mięsa. Zrezygnujcie z członkostwa w PZW a zaoszczędzone w ten sposób pieniądze będziecie mogli przeznaczyć na łowiska komercyjne. Tam pozwolą wam mordować ile dusza zapragnie i jeszcze jedno: na tych łowiskach nie będziecie podlegać żadnym zasadom. Tam nie trzeba złowionego sandacza w maju chować do torby, wystarczy za niego zapłacić. Szanowni „wędkarze nie-wędkarze” śmiem twierdzić, że wasz proceder mordowania ryb związany jest również z chęcią pochwalenia się zdobyczą przed żoną, dziećmi, sąsiadem. Zapewniam was, że to ich nic a nic nie obchodzi. Większą radochę i zainteresowanie dadzą fotografie złowionych i uwolnionych ryb, które możecie oglądać aż do bólu w długie zimowe wieczory. Ja robię fotkę prawie każdej złowionej rybce. Razem z Markiem często je oglądamy przy piwku.

Kończąc artykuł chciałbym dodać, że nie widzę nic złego w zjedzeniu złowionej ryby ale na „LITOŚĆ BOSKĄ !!!” ludzie miejcie rozum, nie mordujcie wszystkiego co złowicie, przestrzegajcie zasad przecież tak jak ja, na pewno kochacie RYBOWAĆ i będziecie chcieli móc to robić również za tydzień, za miesiąc, za rok!!!

Uzależniony od rybowania,
Maciek F.
Wróć do listy artykułów
Dodaj swój artykul


Średnia ocen: (5.00 / 5.00)

Oceń i skomentuj ten artykuł

Punkty
0 1 2 3 4 5
Twoje imię lub nick
Twój komentarz

Ocenił: Anonim2015-09-15 08:19:42 | ocena = 5

Ocenił: Anonim2013-12-08 12:44:59 | ocena = 5

Ocenił: Anonim2011-07-23 22:43:34 | ocena = 5

Ocenił: Anonim2010-07-05 07:31:04 | ocena = 5